W ówczesnych czasach dość często spotkamy się z hasłem "YOLO", czyli stricte nowoczesnym "carpe diem". Jednak nie jestem do końca przekonana, czy jesteśmy tak naprawdę świadomi znaczenia tego hasła, które jest zarazem mottem tysięcy ludzi na całym świecie. Myślę, że Horacego mocno zdziwiłby fakt jak bardzo dynamiczna stanie się jego maksyma, która została lekko zachwiana - i to głównie za sprawą młodszych pokoleń. Ja jednak w tym poście pragnę posłużyć się tym pierwotnym "carpe diem", które stroni od "yolo". Pewnie zastanawiasz się czym te pojęcia tak się od siebie różnią, że oddzielam je grubą kreską. Otóż, według mnie, "yolo" to powiedzenie, które często wiąże się ze spontanicznymi (co jest oczywiście pozytywne!), lecz nierzadko lekkomyślnymi decyzjami...których skutki są raczej opłakane. Typowe słowo każdego "gimbusa", którego długo nie trzeba namawiać, by zrobił coś głupiego - bo przecież "yolo"! Myślę, że ten przykład dobitnie ukazuje to, dlaczego ta gruba kreska (a w zasadzie powiedziałabym nawet, że szeroki mur) powinna mieć miejsce.
Kiedy poznałeś już moją definicję slangowego wyrazu ze słownika każdego młodego człowieka (celowo nie użyłam powtórnie "yolo", bo liczność tego słowa wskazywałaby raczej na to, że to właśnie TO SŁOWO jest/będzie tematem przewodnim tego wpisu :P), pozwolę sobie przeznaczyć resztę wpisu na fenomen, którym jest jednak "carpe diem".
W zasadzie można powiedzieć, że nasze życie jest ciągiem okazji, które są nam w jakiś sposób zsyłane (przez Siłę Wyższą) - i nie chodzi mi wcale o propozycję pracy w jakiejś prestiżowej, wysokoprężnej firmie, czy sesję zdjęciową do magazynu Vogue (chyba to właśnie jest to czasopismo, którego okładka jest pożądaniem celebrytów); mam na myśli "drobniejsze" okazje, takie jak możliwość spotkania nowych osób, pójścia na spacer, czy choćby do sklepu po bułki. Eee, stop! Uspokoję Cię i powiem, że to całkiem normalne, że zastanawiasz się dlaczego spacer+sklep+bułki są okazją zesłaną przez Siłę Wyższą. No tak, uwierz... są! Nie każdemu bowiem przysługuje taka możliwość, by wyjść z domu (o ile go ma) i bez pośpiechu udać się po świeże pieczywo (albo bezglutenową żywność, jak kto woli), gdyż zwyczajnie żadnego jedzenia, ba! - nawet sklepu, nie ma. A jeśli jest, to w najlepszym wypadku pusty, bądź zamknięty do odwołania. No tak, bo żyjąc w wolnym kraju nie zważa się uwagi na to, że jednak gdzieś tam są jeszcze miejsca, w których toczy się wojna, panuje niemalże odwieczne ubóstwo i niesprawiedliwa śmierć setek niewinnych istot ludzkich. Zakładam jednak, że Ty jesteś osobą, której przysługuje to szczęście, by żyć w dobrych warunkach w nieskazanym na wojnę kraju. Dlatego możesz wyjść, bez obaw, by nikt Cię nie zauważył, zatrzymać się na chwilę i zwyczajnie cieszyć się chwilą, chłonąć ją i łapać szczęście za nogi! Jest to ewidentnie "carpe diem", a nie jakieś "yolo". Każdemu po równo został przyznany talent do łapania chwil. A więc w chwili narodzin jesteśmy takimi samymi łowcami. Jednak to jak rozwiniesz tę umiejętność zależy tylko od Ciebie. A pamiętaj, że talent trzeba pielęgnować.
A z chwilą jest tak, że łatwo ucieka...nie pozwól więc, by zniknęła za rogiem. Złap ją, doceń i ciesz się z niej jak tylko umiesz.
Komentarze
Prześlij komentarz